Kładka Bernatka
23 października 2012











Nie ma chyba w Krakowie fotografa lub „fotografa”, który nie zrobiłby przynajmniej jednego zdjęcia na lub samej Kładce Bernatka. Ja również do tego grona się zaliczam chociaż wstyd się przyznać, bo ostatnio tam byłam 1 października 2010, czyli w dniu jej oficjalnego otwarcia. Dla osób niewtajemniczonych: Kładka Bernatka to krakowska kładka-most, pieszo-rowerowa, łącząca dzielnice Podgórze z Kazimierzem.
W weekend wybrałyśmy się tam z Kasią, o czym pisałam już we wcześniejszym poście. W te ostatnie dwa lata wiele się zmieniło i czas zrobił swoje. Pomimo mgły jaka tego dnia otulała Kładkę, nie sposób było przeoczyć:
- Niezliczoną ilość zapiętych na balustradach kolorowych kłódek, będących amuletami miłości i mających zagwarantować zakochanym dozgonną miłość – patrząc na nie, możemy być pewni, że ilość rozwodów na pewno zmaleje. Kwestię estetyczną tej rzekomej tradycji pominę … bo czyż o gustach się dyskutuje?
- Równie dużo jak kłódek jest tam pajęczyn i prawdopodobnie osobników, które je zrobiły. I to jest jeden z powodów, dla którego ja tam swojej kłódki nie zawieszę! Cóż, szczęścia będę szukać w kartach.
- Rowery jeżdżą swoją rowerową, a piesi chodzą swoją pieszą stroną kładki. Czyli jest tak jak zaplanowano. Na moich zdjęciach z dnia otwarcia, można zobaczyć nieco inny widok, gdzie oficjalne inauguracyjne przejście przez Kładkę odbyło się częścią rowerową ze względu na pokaz pirotechniczny, który był przygotowany na części pieszej.
A powyżej kilka zdjęć tego, co byłam w stanie zobaczyć w ten mglisty, październikowy poranek Anno Domini 2012 roku.
Zamieszczone na tym blogu zdjęcia są moją własnością. Jeśli chcesz je mieć, proszę skontaktuj się najpierw ze mną :-)