Zakochana po uszy w Toskanii
18 kwietnia 2014

Gdzie byłam jak mnie było? W „mojej” ukochanej Toskanii. I nie pytajcie który to już raz, bo dla mnie to wciąż za rzadko – po prostu KOLEJNY. Tym razem wyjazd był zdecydowanie inny od wszystkich poprzednich. Zawsze leciałam samolotem, wynajmowałam na miejscu samochód, mieszkałam w toskańskiej willi, jeździłam po górkach/pagórkach/miasteczkach i napawałam się pięknem oraz zapachem tego miejsca do woli. Jednym słowem: hulaj dusza, żyć – nie umierać!
Jest jednak coś czego nigdy wcześniej w Toskanii nie robiłam – nie wstawałam przed wschodem słońca aby móc fotografować o świcie, bo jak to idealnie podsumował Piotr, wtedy jeszcze nie doceniałam złotej godziny (w rozumieniu fotograficznym). I dlatego tym razem zdecydowałam się na wyjazd zorganizowany (Horyzonty) i stricte fotograficzny (Digital Foto Video) czyli dużo zdjęć – mało snu! Kilka dni zajęło mi dojście do siebie po tym fotograficznym maratonie. Karty pamięci z gigabajtami czekają na przeglądnięcie, a ja na chwilę wolnego czasu. Zanim się za to zabiorę, poniżej moje subiektywne porównanie wyjazdu indywidualnego vs zorganizowanego.
GRUPA (wyjazd zorganizowany)
- motywuje do wczesnego wstawania (czego nigdy wcześniej nie udało mi się zrobić jadąc prywatnie),
- taniej niż indywidualnie,
- daje możliwość zobaczenia miejsc, których wcześniej nie widziałam, bo:
– czytając przewodnik uznałam je za mało ciekawe
– nigdy nie były mi po drodze
– nigdy nie starczyło mi na nie czasu
- pozwala na „degustowanie” wina przez cały dzień,
- umożliwia na bieżąco dzielenie się obserwacjami, spostrzeżeniami z innymi fotografami oraz daje możliwość spojrzenia na to samo miejsce (stojąc zaledwie metr od innego fotografa) w odmienny sposób.
INDYWIDUALNIE (wyjazd prywatny)
- jeżdżąc samochodem po Toskanii można zatrzymać się gdzie, kiedy i na jak długo się chce. A uwierzcie mi, że co pagórek jest coś co zachwyca, czyli następny pagórek,
- przyjemność planowania wyjazdu – po prostu uwielbiam czytać, oglądać, rezerwować, planować. Czasami tak sobie myślę, że samo planowanie podróży to w moim przypadku 30% radości z wyjazdu,
- zdecydowanie więcej przygód (tych dobrych i tych złych) może się przytrafić organizując wyjazd na własną rękę. To po części wynika z faktu, że sami jesteśmy za wszystko odpowiedzialni i musimy pewnym przeciwnościom losu również sami stawić czoła. Z kolei w przypadku wyjazdu zorganizowanego, dostajemy wszystko „na tacy” i tylko wymagamy, aby był taki jakiego oczekiwaliśmy. Dla jasności – w tym punkcie zdecydowanie stawiam na indywidualne wyjazdy.
Jeśli jednak miałabym podsumować obie formy wyjazdu, powiem niejednoznacznie – każdy z nich jest ciekawy i każdy dostarcza innych wrażeń oraz możliwości. Należy spróbować wszystkiego, a jaka będzie moja następna podróż do Toskanii, zobaczymy za rok.
Powyższe zdjęcie mogło powstać tylko dzięki temu, że wstawałam przed świtem. Więcej toskańskich krajobrazów w najbliższym czasie.
Zamieszczone na tym blogu zdjęcia są moją własnością. Jeśli chcesz je mieć, proszę skontaktuj się najpierw ze mną :-)